Jakiś pieszy nagle zszedł z chodnika i bez słowa zniknął pod moim samochodem.
Zobaczyłem smutną twarz z wolna przelatującą przed przednią szybą, a potem ten pan gruchnął na dach mojego samochodu.
Jeszcze zanim na niego najechałem, byłem przekonany, że ten staruszek nie dotrze na drugą stronę ulicy.
Ofiara wypadku budzi się po długiej i ciężkiej operacji....
- Co się stało!? Gdzie ja jestem?
- Miał pan wypadek...
- To znaczy, że jestem w szpitalu?
- W dużej części tak...
Na skrzyżowaniu niespodziewanie dostałem ataku daltonizmu.
Niewidzialny pojazd pojawił się znikąd, zderzył się ze mną i zniknął bez śladu.
Ten chłopak na drodze był jednocześnie wszędzie i nigdzie. Musiałem wiele razy skręcać, zanim w niego trafiłem.
Nie pamiętam dokładnie okoliczności wypadku, ponieważ byłem kompletnie pijany. W celu uzyskania dalszych szczegółów proszę zwracać się do policji.
Dałem sygnał klaksonem, ale nie działał, ponieważ został skradziony.
Przejeździłem 40 lat i ze zmęczenia zasnąłem za kierownicą.
Mój samochód uderzył w ogrodzenie, przekoziołkował i wyrżnął w drzewo. Wtedy straciłem panowanie nad kierownicą.
Rozmowa telefoniczna:
- Kochanie, odwołałam dzisiejszą wizytę mojej mamy, kupiłam Ci sześciopak pszenicznego, na kolację będą pyszne steki, a poźniej masażyk w mojej nowej bieliźnie i...
- Jak mocno?!
- No... błotnik wgnieciony, kierunkowskaz rozbity, lusterko urwane...
Moje auto jechało normalnie prosto przed siebie, co na zakręcie zazwyczaj doprowadza do opuszczenia szosy.
Byłem pewien,że ten stary człowiek nie dotrze na drugą stronę ulicy kiedy go stuknąłem.
Z początku powiedziałem policji, że nic mi się nie stało, ale jak zdjąłem kapelusz, zobaczyłem, że mam wgniecioną czaszkę.
Przechodzień nie miał żadnego pomysłu którędy uciekać, więc go przejechałem.